Okładka książki "Empuzjon" Olgi Tokarczuk. Spotkanie DKK 19 września 2022
 
Na wrześniowym spotkaniu uczestnicy dyskutowali o książce "Empuzjon" Olgi Tokarczuk.

Lubicie gotować? Znacie to uczucie, kiedy tuż po przyrządzeniu potrawy, mimo mnóstwa wrzuconych tam składników i intensywnych przypraw smak wydaje się płaski? Ale, hej, tyle doświadczenia, tyle odcinków Masterchefa za wami, wiecie, że danie potrzebuje trochę postać, żeby aromaty połączyły się, przegryzły i finalnie stworzyły znacznie bardziej złożoną kompozycję.
Po przeczytaniu "Empuzjonu" Olgi Tokarczuk już wiem, że takie doświadczenie jest możliwe także przy zetknięciu z literaturą. Tuż po skończeniu lektury czułam przede wszystkim… irracjonalną pustkę. Irracjonalną, bo przecież było w tej powieści tyle wyrazistych, smakowitych elementów.
Jakbym była na pokazie, w trakcie którego iluzjonista wrzuca mnóstwo rekwizytów do cylindra: puchatego białego królika, garść szklanych kulek, czarnego szpaka, skórzany pasek, różową piłkę, potem macha nad nim, odwraca, potrząsa i nic z cylindra nie wypada.
Na szczęście skończyłam lekturę "Empuzjonu" dwa dni przed spotkaniem DKK , bo gdybym miała mniej czasu, mogłabym przyjść rozczarowana pustym cylindrem. Ale te dwa dni wystarczyły aby elementy "Empuzjonu" roztoczyły swoje aromaty, dotarły, wymieszały się z moimi wewnętrznymi "składnikami" i żeby ostatecznie z cylindra wyleciał paw – rozłożył swój wielobarwny ogon i potrząsnął swoją fascynująco dziwaczną małą główką.
Na naszą dyskusję szłam już zachwycona, ale muszę zaznaczyć, że byłam ze swoim entuzjazmem w mniejszości (choć nie osamotniona) – było wśród klubowiczów jedno "nieprzebrnięcie" z powodu znudzenia, lekkie przytłoczenie językiem, głosy: "bywały lepsze Tokarczuk" - tu osobiste wyznanie – "Empuzjon" to moja pierwsza powieść naszej noblistki.
Akcja "Empuzjonu" rozgrywa się tuż przed pierwszą wojną światową w Görbersdorfie (dzisiejszym Sokołowsku – tak, książkę można czytać z rozłożoną mapą), gdzie młody student Politechniki Lwowskiej przybywa leczyć gruźlicę w słynnym sanatorium. Start kuracji ma niezbyt przyjemny - codzienny porządek zostaje zakłócony śmiercią (wszystko wskazuje, że samobójczą) żony prowadzącego uzdrowisko Wilhelma Opitza. To wydarzenie staje się przyczynkiem do dysputy między pozostałymi, bardziej zaawansowanymi wiekowo kuracjuszami na temat kobiet, ich natury i roli w społeczeństwie (ciężko w to uwierzyć, ale te wypowiedzi nie są fikcją literacką). Ale to nie śmierć Klary Opitz stanowi tu realizację zapowiedzi gatunkowej z podtytułu powieści ("horror"), dalej jest coraz mroczniej. Chociaż nie wiem, czy nie najmroczniejsze nadal są tu zakamarki ludzkich umysłów, a najbardziej chowane przed światłem, prywatne sekrety. Ale bardzo dużo też wrażliwości i czułego spojrzenia na ludzi i przyrodę.Jakiś czas temu usłyszałam o winach niepodróżujących, czyli takich, które pite gdzieś na wyjeździe zachwycają aromatem, zaś kupione w sporych ilościach i przywiezione do domu, nie smakują, jak na miejscu. Wtedy następuje rozczarowanie - smak w warunkach domowych nie umywa się do tego w warunkach wyjazdowych, bo dużą część aromatu zbudowały nasz nastrój, wrażenia, otoczenie podczas kosztowania trunku. Parafrazując, "Empuzjon" jest książką niepodróżującą w kontekście pór roku. Przynależy do wilgotnej, szybko ściemniającej się, pochmurnej jesieni. Czytany w tych warunkach, pozwoli spojrzeć na otaczającą rzeczywistość trochę inaczej. W gorące lato czy rześką wiosnę straci mnóstwo swojego uroku. Czytajcie, póki jest odpowiednia aura : )
Agata Lipko