Taca z ciastkami. napis: Ponad 150 lat na Nowym Świecie... Cukiernia BliklówO. Budrewicz, Sklep z myszką w: „Sto lat na Nowym Świecie”, Warszawa 1969, s. 7
W. Herbaczyński, W dawnych cukierniach i kawiarniach warszawskich, Warszawa 2005, s. 112

Przypominacie sobie może, jak bohater książki Prousta pt. „W poszukiwaniu straconego czasu” pije herbatę i chrupie „magdalenki”? Napój i ciasteczka przenoszą go w czasy młodości, przywołują minione obrazy. Gdyby nie pewność, że Marcel Proust pisząc te słowa, nie myślał o kraju nad Wisłą, a w szczególności o pewnej warszawskiej cukierni na Nowym Świecie, to można by przez chwilę właśnie w Warszawie osadzić akcję powieści.1

Przy ulicy Nowy Świat w Warszawie rozpostarło się cukrzane mocarstwo Bliklów. Cała stuletnia dynastia Bliklów to cztery pokolenia panujących: Antoni, Antoni-Wiesław i Jerzy oraz Andrzej-Jacek. Andrzej Blikle jest z zawodu informatykiem ale również jest mistrzem cukierniczym.

Antoni Blikle był Polakiem z urodzenia, choć o nazwisku niepolskim. Terminował u Kacpra Semadeniego w Łomży. W 1869 r. Blikle otworzył cukiernię właśnie przy Nowym Świecie, kupił ją od swego pryncypała Michalskiego. Powiększył ją kilka lat później, dołączając sąsiedni lokal po księgarni Michała Arcta.
Opis wnętrza odtworzył skrupulatnie dawny bywalec, stary aktor, Klemens Roman: Lokal cukierni podzielony był na trzy części. Pokój bezpośrednio od wejścia był przeznaczony specjalnie dla dyrektorów teatrów prowincjonalnych. Już od wczesnego ranka przesiadywali w nim, lustrując kandydatów do swoich teatrów na sezon zimowy… Młodzi aktorzy lokowali się w drugim pokoju od frontu. Był jeszcze pokój bilardowy - tam również przesiadywaliśmy dla zasięgnięcia pewnych informacji, dotyczących dyrektorów… Pokój, w którym siadywaliśmy, był wypełniony do ostatniego miejsca, jak na jakimś występie sławnej gwiazdy kabaretowej.

Aktorskie interesy to wszakże tylko cząstka ówczesnego życia cukierni. Tamtejsze wypieki i przyjemny nastrój sprawiały, że miała ona klientelę liczną, wierną i doborową. Zajadali tutejsze pączki znani aktorzy (Źółkowski, Jaracz, Siemaszkowa), malarze (Fałat, Chełmoński, Kostrzewski). Zaglądali: Kazimierz Tetmajer i Franciszek Fiszer.

Gdy firmę po ojcu objął Antoni Wiesław, zachował jej styl wewnętrzny, którego sekretem była – prócz wypróbowanego smaku ciast – życzliwość dla ludzi i zainteresowanie sprawami szerszymi niż ciężar własnej sakiewki. Dosyć gruntownie zmienił się styl zewnętrzny. Pojawiły się piękne tapety (od Franaszka), kryształowe żyrandole (od Braci Łopieńskich).2

Jerzy (ur. w 1906 r.), czyli Blikle III, syn Antoniego Wiesława, od szesnastego roku życia uczył się fachu. Praktykował u ojca, ale egzaminy czeladnicze zdał u Briesemeistra, właściciela sławnej kawiarni „Szwajcarska”. Jednocześnie studiował w Wyższej Szkole Handlowej uzyskując absolutorium. To on przeżył zagładę firmy w czasie II wojny światowej i on znalazł potem dość sił, by dźwignąć ją z gruzów. Nie ma chyba warszawiaka, od wnuczka po dziadka, który by nie znał najstarszej dziś w Warszawie cukierni z napisem „A. Blikle”.3

Kiedy w 1967 r. prezydent Francji, gen. de Gaulle, gościł w Warszawie, Jerzy Blikle miał zaszczyt uczestniczyć w wydanym na jego cześć przyjęciu w Wilanowie i rozmawiać z nim. Generał obdarzony niezawodną pamięcią nie zapomniał „oficerskich pączków”. 4



KM

 

1. Por. O. Budrewicz, Sklep z myszką w: „Sto lat na Nowym Świecie”, Warszawa 1969, s. 7
2. W. Herbaczyński, W dawnych cukierniach i kawiarniach warszawskich, Warszawa 2005, s. 112
3. Por. O. Budrewicz, Sklep...dz. cyt, s. 10
4. Por. W Herbaczyński, W dawnych cukierniach...dz. cyt., s. 113